- mamo, czy ten Leoś zawsze jest taki brudny? - zapytał znajomy chłopiec swoją mamę.
Zaśmiałam się!
Nie mogłam jednak zaprzeczyć. Gdyby ktoś zapytał mnie, jakie są moje dzieci odpowiedziałabym krótko: najczęściej brudne :) ale szczęśliwe!
Chyba mam już taki charakter, że z wiatrakami nie walczę i często przymykam oko - zwłaszcza w kwestii macierzyństwa. Nie jestem dumna z tego, że moje dziecko ma brudne paznokcie, w kącikach czekoladę i piach we włosach. Bywa często, że się zawstydzę... Mam wrażenie, że mojego Leośka brud się po prostu czepia! Wystarczy chwila...
Nastały takie czasy, w których moda nakazuje żyć w sterylności. Biegają te matki z chusteczkami, i żelami antybakteryjnymi za swoimi dziećmi. Myją, pucują, chuchają i dmuchają! Mama vs. bakterie. Stoją na straży jego bezpieczeństwa jako najlepsza z barier. Wszystkie przedmioty, z którymi dziecko ma styczność dezynfekują. Wyparzają zabawki przed i po ich dotknięciu. Smoczki wymieniają po upadku na podłogę. Ubranka gotują. Zabraniają dziecku bałykowania, bo przecież podłogi dotyka ktoś bosą stopą - brud i zaraza. Buzię wycierają po każdym kęsie. W piasku się bawić? NIEDORZECZNE! A niechby ktoś dotkną rączki jej malucha, nie daj Boże ukochana babcia skradła buziaka! Wybuch frustracji gwarantowany.
Są tego różne oblicza. W obecnych czasach wydawać by się mogło, że brudne dziecko kojarzyć się będzie z zaniedbaniem. Nie wypada!
Brudne rączki, umazana jagodzianką buzia, koszulka zalana sokiem, podarte spodnie na kolanie od kolejnego wślizgu w trawę, ubłocone buty, piach pod paznokciami?! Jak mogłaś tak zaniedbać dziecko? Jak mogłaś je tak pokazać? A mogłam!
Najczęściej chorują dzieci przesadnie głaskane i chuchane, czyli jednym słowem przegrzane albo chowane w sterylnych warunkach. Brudne otoczenie (oczywiście w granicach rozsądku) również symuluje układ odpornościowy. Jeśli organizm nie styka się z naturalną ilością patogenów nie uczy się z nimi walczyć. Pamiętacie nasze dzieciństwo? Jedliśmy piach, tarzaliśmy się w błocie, chowaliśmy w życie, gil sięgał do pasa i nie było to powodem do spędzania dni w domu.
Jaki więc wniosek? Oczywisty!
Najczęściej chorują dzieci przesadnie głaskane i chuchane, czyli jednym słowem przegrzane albo chowane w sterylnych warunkach. Brudne otoczenie (oczywiście w granicach rozsądku) również symuluje układ odpornościowy. Jeśli organizm nie styka się z naturalną ilością patogenów nie uczy się z nimi walczyć. Pamiętacie nasze dzieciństwo? Jedliśmy piach, tarzaliśmy się w błocie, chowaliśmy w życie, gil sięgał do pasa i nie było to powodem do spędzania dni w domu.
Jaki więc wniosek? Oczywisty!
Czy to źle, że moje dziecko bywa brudne? NIE! Tak właśnie powinno wyglądać dzieciństwo. Wiesz dlaczego? Bo to doskonały dowód na to, że Twoje dziecko przeżywa w pełni najpiękniejszy okres w swoim życiu nie z telefonem w ręku, tabletem czy laptopem, ale na świeżym powietrzu, w zabawie - czyli tam, gdzie ubrudzić się okazji ma całe mnóstwo...
Najgorsze to jest to przebieranie kilka razy na dzień ;) pół godziny z tatą w garażu i wychodzi jak kominiarz... a tu, wycieczka do sklepu i brudasa nie weźmiesz (choć zdarzało się i tak). Potem znowu w ogródku i kolejny komplet odzieży do prania :D
OdpowiedzUsuńuff, że teraz pralki są takie, co większość roboty za nas zrobią! Bo ja pamiętam czasy prania we frani ;) rodzice kupili dopiero pralkę automatyczną, gdy moja najmłodsza siostra się urodziła - miałam w tedy skończone 14 lat ;) chcąc nie chcąc, musiałam pomagać bo nas
czworo było :)
Ale co prawda, to prawda. Brud jeszcze nikomu nie zaszkodził :)
Mój syn w takim razie jest przeważnie bardzo szczęśliwy ;)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego życia mu tylko życzyć :)
OdpowiedzUsuńJa nie mogę wyrobić z praniem... mam ogromne zaległości! Ale powiem szczerze - kocham tego mojego brudaska ;)
OdpowiedzUsuńto ja w takim razie mam szczęśliwe dziecko :D jakby mógł to by zamieszkał w piaskownicy :P
OdpowiedzUsuńinne mamy mogą Ci tylko tego zazdrościć :)
OdpowiedzUsuń