Dlaczego wstydzimy przyznać się do szczęścia?

Fałszywa skromność, czy może niskie poczucie własnej wartości? I dlaczego kobiety odrzucają komplementy??

Dla znajomych żyję online. Przez moją obecność w sieci oni wiedzą co u mnie, ja niekoniecznie nadążam za tym, co u nich - bo jak to mówię: do mnie nawet plotki nie dochodzą - takie uroki mieszkania na małej wsi za miastem. Czasem, gdy wolności złapię w skrzydła i wymknę się na zakupy do marketu jest szansa, że kogoś spotkam... czasami w tym nietypowym miejscu, między akcesoriami Smukke a czekoladami Magnetic ktoś uświadomi mi, jak wielką jestem szczęściarą! Przypadkiem. Stwierdzając fakty z mojego życia. A ja, jak na polkę przystało, próbuje na szybko rzucić jakimś argumentem, który sugerowałby, że wcale nie jest tak cudownie i... nie mogę go znaleźć! Bo mówią prawdę. Czy wiecie, jak trudno było mi nauczyć się mówić: jest dobrze, jest super, jestem szczęściarą!? Jakby to wstydem było, albo oznaką próżności! 
A może to jakaś wrodzona skromność? Może to świadomość tego, że ludzi najczęściej podzielić można na dwa obozy: "ja mam naj" i "ja mam najgorzej"! - a ja nie chciałabym być ani w jednej, ani w drugiej grupie!
Zrób sobie małą analizę. Dostajesz komplement od znajomej osoby. Ktoś mówi Ci: "naprawdę ładnie Ci w tych włosach"! Co odpowiadasz? Dziękujesz z uśmiechem, czy na myśl nasuwa Ci się od razu "ee tam, marzę o zmianie"? A jeśli o tym drugim mowa - o czym to świadczy? Czy to poczucie niskiej wartości, czy fałszywa skromność może? Dlaczego z taką łatwości przychodzi nam znajdywanie argumentów przeciw... przeciw samej sobie, przeciw swojemu szczęściu. Inna sytuacja. Ktoś mówi Ci "Ty to masz szczęście! Taki piękny dom, dobra praca". Czy nie masz ochoty w tym momencie trochę ponarzekać? Że zmęczenie, że brak snu, że dzieci chorują, że w domu podłoga ciągle brudna... Ileż na poczekaniu znajdzie się argumentów, by tylko... no właśnie?? Zaprzeczyć  własnemu szczęściu? A może po prostu boisz się, że gdy przyznasz rację, wspominając dodatkowo o sowich sukcesach zostaniesz uznana za próżną właśnie? A przecież nie chciałabyś wyjść na chwalipiętę z obozu "ja mam naj!"

Tego dnia, kiedy na profilu IG poruszyłam ten temat miałam sprawdzian z tego idealny. Bo pojawiła się ona. MOTYWACJA. Tuż po publikacji mojego postu napisała do mnie wiadomość! Wiadomość, którą mogłabym nazwać komplementem - bo ta Motywacja (tak o niej mówić będę) chwaliła coś, co tworzę, co płynie mi prosto z serca... co Wam daje każdego dnia, jak na tacy od siebie. Pochwaliła. Tak najzwyczajniej w świecie. A ja? Podziękowałam wzruszona uśmiechając się do telefonu, po czym pośpiesznie przeszłam na swój profil IG, by ocenić chłodnym okiem, jak to wszystko wygląda. Jakbym sprawdzała tym samym, czy to na pewno nie jest żart albo jakaś kpina, czy faktycznie robię dobrą robotę i dając myśl od siebie każdego dnia daję coś także i Wam... Najzwyczajniej w świecie - pomieszały się we mnie skrajne uczucia: radość, wdzięczność i zakłopotanie. 

Zatrzymajmy się tutaj na chwilę. Co to? Co to za zachowanie? Czy to był przejaw braku pewności siebie? Chęci sprawdzenia, a raczej upewnienia się, czy faktycznie "daję radę"? Z tego miejsca mogę powiedzieć, że znalazłam tam tylko potwierdzenie słów mojej Motywacji! Upewniłam się! Ale dlaczego musiałam to zrobić? Dlaczego nie ma we mnie przekonania, że faktycznie potrafię zrobić coś, co jest wartościowe w mniejszy bądź większy sposób? Wtedy narodziła się motywacja do pracowania nad sobą jeszcze WIĘCEJ...
ŚWIADOMOŚĆ! Ona przychodzi z wiekiem... do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć, pewne rzeczy trzeba docenić, z pewnymi wadami zwyczajnie się pogodzić i zaakceptować je! No chyba, że masz ochotę z nimi walczyć - to działaj! :) Z upływem lat i nabyciem doświadczeń życiowych  pozwalam sobie na radości. Radości większe i mniejsze. Pozwalam się docenić... Pozwalam sobie na uczucie satysfakcji i spełnienia... 


Bo przecież tak wiele mam!












Na koniec chcę Ci podrzucić cytat, przy którym Ty powinnaś się zatrzymać. Pomyśl nad tym... 

„Brak wiary w siebie jest chorobą. Jeśli stracisz panowanie nad tym, wątpliwości staną się twoją rzeczywistością.” —John Flanagan (z książki Płonący Most)



Więc jak reagujesz na komplement?


2 komentarze

  1. Anna Maria Kowalska2 marca 2018 01:23

    Świetna sprawa, dla mnie to zawsze ciężka sprawa szczególnie że zawsze ktoś coś może mieć przeciwko. Dlatego mi frajdę sprawiają ubrania, i tak u siebie na blogu http://time4shirts.pl/ubrania/kobiece-i-stylowe wspominam o inspiracji i właśnie dobrym samopoczuciu.

    OdpowiedzUsuń