Być kobietą...



#nietracedni - nawet tych z PMS


Pamiętam dokładnie dzień, w którym zostałam kobietą. Byłam młodziutka, bardzo młodziutka. Poczułam się wówczas wyjątkowo. To był dla mnie ogromny przełom w dojrzewaniu. Dowód na to, że już nie jestem małą dziewczynką. Żegnaj dzieciństwo! Witaj dorosłość!

Nie spodziewałam się, że ten nowy etap może wiązać się z tyloma dolegliwościami - i fizycznymi i psychicznymi. Nikt nie wspomniał, że przed okresem mogę czuć się źle, że jest coś takiego jak zespół napięcia przedmiesiączkowego... Zwrot PMS? Nawet nie widziałam, że istnieje. Tak ma być i już - myślałam. To tylko kilka trudniejszych dni.

Mijały lata. Moja wiedza o własnym organizmie rosła. Miałam dostęp do Internetu, zaglądałam do kobiecych magazynów. Obserwowałam, jak zmienia się moje ciało i jak reaguje w poszczególnych dniach cyklu. Bywały dni, w których autentycznie czułam się źle, ale ciągle myślałam, że tak po prostu musi być. To tylko kilka trudniejszych dni.
A PMS? Traktowałam jak słowo-wymówkę - nadużywane przez dziewczyny, które szukały pretekstu do użalania się nad sobą.

Dojrzałam. Zaczęłam planować założenie rodziny. Jeszcze przed ślubem dotarłam do wspaniałego ginekologa na kontrolne badanie i wtedy, pierwszy raz w życiu, ktoś przeprowadził ze mną tak szeroki i szczegółowy wywiad, który uświadomił mi, że to co odczuwam, wcale nie jest normalne. Te bóle podbrzusza, rozdrażnienie, mdłości, senność tuż przed okresem... to może być PMS! 
zespół objawów fizycznych, emocjonalnych i psychicznych występujący od kilku do kilkunastu dni przed menstruacją i ustępują z pojawieniem się krwawienia


To zespół fizycznych, emocjonalnych i psychicznych objawów, występujący od kilku do kilkunastu dni przed menstruacją i ustępujących wraz z pojawieniem się krwawienia miesiączkowego.

Do zespołu napięcia przedmiesiączkowego zalicza się ponad 300 dolegliwości! PMS dotyka bardzo wielu kobiet. Znam szczęściary, których problem PMS nie dotyczy. Ja, niestety (podobnie jak blisko 80% kobiet w wieku rozrodczym), nie mam tyle szczęścia i co miesiąc zmagam się z uciążliwymi dolegliwościami.

Od momentu wspomnianej wizyty zupełnie zmieniłam swoje podejście do samopoczucia przed okresem. PMS to nie coś, co muszę tolerować! Bo tak ma być, bo to tylko kilka trudniejszych dni. Uświadomiłam sobie, że mogę i chcę z tym walczyć!
Natrafiłam ostatnio na kampanię #nietracedni - która skupia się właśnie na tym problemie. Ten hasztag jest wymowny! Tak do tego podchodzę: nie chcę tracić dni – mam dzieci, one potrzebują mamy na 100%.



zasami wystarczy naprawdę niewiele, by postawić się na nogi! Najlepszy jest oczywiście odpoczynek, ale na niego - jak zwykle - brakuje nam czasu. Dlatego mam swoje sposoby! Gdy jest źle to...

Wskakuję pod prysznic. 
Szybko mnie orzeźwia i nim się obejrzę, woda zmywa ze mnie napięcie.


Marzę na jawie! 
Zamykam oczy i przywołuję najcudowniejsze wspomnienia. Rozczulam się! Odprężenie? Efekt murowany!

Miksuję koktajl.
Wystarczy mi banan z mlekiem. Poprawiam sobie nastrój, bo robię coś dla siebie!

Tańczę!
Bo muzyka jest lekiem! Są takie utwory, które to napięcie fizyczne i psychiczne likwidują od pierwszych nut! Porywają do tańca.


Warto zacząć od najprostszych rzeczy!


Zamiast czekolady lepiej wybrać jabłko, domowe museli, czy tartę ze szpinakiem. Coś zdrowego, co dostarczy nam składników odżywczych, a nie tylko krótkiej przyjemności. W słodyczach zawarty jest cukier, który zmniejsza koncentrację i obniża poziom energii na długim dystansie. I jeszcze poczucie, że zapewne zaraz przytyjemy... Najgorsze!
Nie ma co też tykać soli, bo to złodziej potasu i minerałów, potrzebnych do działania nerwów i mięśni. Ich niedobór spotęguje osłabienie organizmu.
Lampka wina? Gdy masz gorszy dzień, zabierana do wanny przyniesie ukojenie. Gorąca herbata z cytrynką, pita pod kocem - to uwielbiam jesienią i zimą najlepiej. Celebruję takie momenty. A przed – spacer. Dłuuuuugi, najlepiej do lasu - by pooddychać świeżym powietrzem i posłuchać ciszy. I spotkanie z przyjaciółką, która zrozumie Cię najlepiej na świecie - to złoto najcenniejsze!

Ale czasami to nie wystarczy. Lekarze zalecają przyjmowanie witaminy B6, magnezu oraz wapnia. W aptekach są też  gotowe preparaty takie jak Castagnus, stworzony do stosowania w leczeniu łagodnych objawów pojawiających się przed menstruacją.
Najważniejsze, że PMS przestaje być dla wielu kobiet tajemnicą, podstępnym wrogiem, z którym nie potrafią walczyć! Nie ma co sobie wmawiać, że tak musi być, że to tylko kilka trudnych dni... bo jeśli czujemy się źle - to jest ŹLE!

Idzie zima. Mam wrażenie, że w okresie jesienno-zimowym objawy PMS pojawiają się u mnie częściej, niż dotychczas. Jak bumerang tuż przed 'tymi' dniami wraca rozdrażnienie i znużenie – jeszcze silniejsze niż zwykle. Nie chce mi się bardziej, niż chce. Staję się krzykliwa - chociaż czepliwa chyba jeszcze bardziej. Zaraz pojawia się ból brzucha, głowy, żołądkowe rewolucje. Taki mały, nieprzyjemny 'zwiastun' miesiączki. Szybko zapala mi się wówczas czerwona lampka! Ja doskonale wiem, co mi jest, więc wiem, jak zareagować. Myślę sobie, że organizm wysyłał mi sygnał: halo! odpocznij, skup się na sobie, spraw sobie przyjemność, bo za moment nadejdzie ten gorszy dzień. Nie daję się sprowokować sama sobie, więc słucham go, robiąc coś dla siebie. A dla siebie co można zrobić? Przecież odpocząć! Najlepiej :)




Brak komentarzy

Prześlij komentarz